poniedziałek, 10 listopada 2014

Zakupy w Berlinie:)

Wyjazd do Berlina, choć był planowany już od dawna (i wcześniej parokrotnie przekładany), również i tym razem do końca stał pod znakiem zapytania. Ale na szczęście wszystko ułożyło się zgodnie z planem i sobota upłynęła pod znakiem zakupów i spaceru ulicami stolicy naszych zachodnich sąsiadów. A spacerowało się tym milej, że pogoda - jak na listopad - wyjątkowo dopisała i jesienny Berlin pokazał się z jak najlepszej strony.

Wyprawa rozpoczęła się od odwiedzenia trzypiętrowego C&A. I choć nie jest to mój ulubiony sklep z ubraniami, to muszę przyznać, że niemiecka oferta jest znacznie bogatsza od rodzimej i wśród takiej ilości rzeczy trudno nie znaleźć czegoś dla siebie. Koniec końców wybrałam dwa T-shirty, ale i tak hitem jest torebka z uszami, która od razu wpadła mi w oko, a po sprawdzeniu ceny - 5 € - wiedziałam, że będzie moja:D



Oczywiście nie mogło się też obyć bez małych zakupów kosmetycznych:) Kilkudziesięciominutowy napad na drogerię DM zakończył się przygarnięciem tej oto gromadki.


1. Puszki do pudru Ebelin. Jeszcze nierozpakowane, ale wyglądają na trochę grubsze niż te z Rossmana, więc może starczą na dłużej.

2. Miniaturka żelu Treacle Moon - One Ginger Morning. Nie ukrywam, że do zakupu skłonił mnie głównie zapach:) Mimo że do zapachu imbiru jako takiego nie jestem do końca przekonana, to ten żel pozytywnie mnie zaskoczył i dlatego znalazł się w koszyku.

3.  Pomadka do ust Bee Natural o zapachu granatu. Moja zdecydowanie-zbyt-długo-niekończąca-się pomadka z AA na szczęście już niebawem się zużyje, więc rozglądałam się za czymś nowym. Ta pomadka zwróciła moją uwagę przede wszystkim bardzo naturalnym składem. Na marginesie mogę powiedzieć, że pierwsze testy również wypadły bardzo obiecująco:) Nie widziałam w Polsce kosmetyków tej firmy, ale na opakowaniu widnieje nazwa również po polsku, więc domyślam się, że dystrybuują też do nas.

4. Usuwacz do skórek Sally Hansen, na który czaiłam się już od dawna, ale na początku odstraszała mnie cena, później jakoś nie było go na półkach, a potem kupiłam jakiś inny olejek do skórek. Tym razem skusiłam się, bo wypadł korzystnie cenowo - w przeliczeniu na PLN jakieś 16 zł:)

5. Ciekawostka - soczek na odporność:) Jabłkowy, wzbogacony o witaminę C. Przywołał wspomnienia z dzieciństwa, bo w smaku był podobny do soków Bobo Frut, które dawno temu pochłaniałam w sporych ilościach:D

6. Czepek kosmetyczny. Jeszcze nierozpakowany, ale przez folię sprawia wrażenie grubszego niż te dołączane standardowo do masek. Zobaczymy:)

Poza tym odwiedziłam jeszcze jeden sklep kosmetyczny pewnej firmy, ale o tym w kolejnym poście:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz